Dobre ciało, czyli rzecz o brzuchu

Zaliczam się do tych kobiet, które mają problem z brzuchem. Często łapię się na przykład na tym, że pozując do zdjęcia wciągam brzuch, głośno, z miną sadysty komentuję swoje krągłości albo wzdycham z zazdrością widząc brzuch idealnie płaski, z piękną rzeźbą mięśni. Zdecydowanie za często rzucam uwagi typu „ja swojego nie lubię”, „wolałabym inny”, nazywam go „bębnem”, „okrąglakiem”, „brzucholem” i „czymś, co pojawiło się nie-wiadomo-skąd”. Słuchając siebie z boku, mogłabym podejrzewać, że gdyby tylko istniało miejsce z laserowym wymazywaniem wystających części ciała, pracownia nuklearna wysadzająca wystające brzuchy w powietrze lub, puszczając wodze fantazji, wyrzutnia rakietowa wysyłająca brzuchy na odległe planety bez właścicielki, byłabym pierwsza w kolejce, by zakupić w tego typu miejscach cały pakiet usług.

64547_206201866171194_1428774111_n
Jak na razie nic nie słyszałam o usługach wysyłania brzucha w kosmos lub choćby podróż dookoła świata, ale pewnym jest, że mój brzuch, to część mnie. Mój brzuch to ja, ja zaś nie istnieje bez brzucha, choćby najbardziej krągłego. Skąd zatem te strzały niezgody pełne braku akceptacji i niechęci, celowane w najbardziej wrażliwą i delikatną część mojego ciała? Mogę się tylko domyślać, wiem jednak, że nie jestem jedyną, która prowadzi wojnę z własnym brzuchem.

10308082_819249078103971_1896554069029227524_n
W związku z bolesną autorefleksją na temat zwiększenia częstotliwości rzucania krytycznych uwag o swoim brzuchu, oraz obserwacją tego, że coraz częściej mój brzuch „wywala”* się na zewnątrz w stresujących dla mnie sytuacjach i dzieje się to częściej i coraz częściej, zaczęłam rozglądać się za nomen omen deską (!) ratunku w postaci literatury o brzuchu rzecz jasna. Oczywiście, jako że była to strategia wojenna, chodziło przede wszystkim o poznanie wroga. Ukojenia nie przyniosła mi książka „Wewnętrzna historia” Giuli Enders, ani „Duchowość ciała” Lowena, nawet „Ciało kobiety, mądrość kobiety” Christrian Northrup nie wyposażyła mnie w wiedzę, wprowadzającą mnie w błogi spokój. Dopiero gdy sięgnęłam po cieniutką jak meksykański naleśnik z nadzieniem książę Eve Ensler „Dobre ciało”, poczułam, że się …rozbrajam!

Ensler, amerykańska dramatopisarka, działaczka feministyczna i autorka jednego z ważniejszych współczesnych manifestów afirmujących ciało kobiety „Monologi waginy” pisze:
„Kiedy ostatnio przeprowadzono ankietę wśród ubogich kobiet z różnych grup etnicznych w USA, w której zapytano, jaką jedną rzecz zmieniłyby w swoim życiu, większość ankietowanych odpowiedziała, że chciałaby schudnąć. Może identyfikuję się z tymi kobietami, bo zaczęłam myśleć, że gdybym miała płaski brzuch, byłabym doskonała, byłabym bezpieczna. Byłabym otoczona opieką, akceptowana, podziwiana. Byłabym ważna i kochana. Piszę o moim brzuchu może dlatego, że przez większość życia czułam się nie w porządku, czu-łam się zbrukana, winna i zła, a mój brzuch wydawał mi się workiem wypełnionym nienawiścią do samej siebie.”
Dalej jest tylko piękniej bo – prawdziwie. Na kartach książki zebrane są historie kobiet, które bez względu na to, gdzie mieszkają, próbując dopasować się do ideału piękna „okaleczają nie tylko swoje ciało, jak i duszę”.
Przeczytajcie!
A do tematu brzucha, brzuszka, miękkości, wspaniałości krągłej i apetycznej, na pewno jeszcze wrócę!

1441567_550494388370028_604017707_n

*na tym etapie zaprzyjaźniania się z moim brzuchem, nie znalazłam lepszego czasownika opisującego wzdęcia, ból i twardość brzucha.